Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Marusieczka, pocałuj mnie, kochana...

Szura wpadł na dwa dni do Wielkich Łuk, przywiózł nam ze Szwajcarii kilka tabliczek znakomitej czekolady Lindta, odbył długą rozmowę z moim ojcem i z Winniczenką, po czym wyjechał do Petersburga.

Dzieci Łyczewskich rozchorowały się na koklusz, wskutek czego urwał się wszelki kontakt z ich domem.

- Kto wie, może to i lepiej - zauważyła matka. - Mam ostatnio wrażenie, że Łyczewski nie jest w stosunku do ciebie całkiem szczery.

Ojciec był tego samego zdania.

- Czuję w tym rękę Rybińskiego... Nie może nam darować naszej przyjażni i zażyłości z rodziną Jakubów.

Tekla zajęta była przygotowywaniem zapasów na zimę; robiła kwas żurawinowy
Marusieczka, pocałuj mnie, kochana...<br><br>Szura wpadł na dwa dni do Wielkich Łuk, przywiózł nam ze Szwajcarii kilka tabliczek znakomitej czekolady Lindta, odbył długą rozmowę z moim ojcem i z Winniczenką, po czym wyjechał do Petersburga.<br><br>Dzieci Łyczewskich rozchorowały się na koklusz, wskutek czego urwał się wszelki kontakt z ich domem.<br><br>- Kto wie, może to i lepiej - zauważyła matka. - Mam ostatnio wrażenie, że Łyczewski nie jest w stosunku do ciebie całkiem szczery.<br><br>Ojciec był tego samego zdania.<br><br>- Czuję w tym rękę Rybińskiego... Nie może nam darować naszej przyjażni i zażyłości z rodziną Jakubów.<br><br>Tekla zajęta była przygotowywaniem zapasów na zimę; robiła kwas żurawinowy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego