Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
się wniebogłosy... Może to pani? - wskazywał ręką.
Pobiegła... Już przed bramą usłyszała mój zachrypnięty wrzask. Miałem mokro, nikt się mną nie zajmował, a to swędziało i łaskotało okrutnie.
- Żyjesz? Żyjesz najdroższy? - Iw z zachwytem całowała moją zapłakaną, rozwrzeszczaną, zaślinioną mordkę. - To wspaniałe, że żyjesz.
Rozejrzała się po zgromadzonych wokół gapiach.
- Kto przeprowadził wózek sprzed sklepu aż do tej bramy? - zapytała.
Nikt nie odpowiedział, ludzie wzruszali ramionami.
- Przecież ktoś musiał to zrobić? Może dlatego, że zostawiłam wózek na słońcu? A może ktoś miał przeczucie i uratował życie mojemu dziecku? Wynagrodzę go... Dam pieniądze...
Nikt nie wiedział. Nikt nie odpowiedział. Nikt nie powiedział
się wniebogłosy... Może to pani? - wskazywał ręką.<br>Pobiegła... Już przed bramą usłyszała mój zachrypnięty wrzask. Miałem mokro, nikt się mną nie zajmował, a to swędziało i łaskotało okrutnie.<br>- Żyjesz? Żyjesz najdroższy? - Iw z zachwytem całowała moją zapłakaną, rozwrzeszczaną, zaślinioną mordkę. - To wspaniałe, że żyjesz.<br>Rozejrzała się po zgromadzonych wokół gapiach.<br>- Kto przeprowadził wózek sprzed sklepu aż do tej bramy? - zapytała.<br> Nikt nie odpowiedział, ludzie wzruszali ramionami.<br> - Przecież ktoś musiał to zrobić? Może dlatego, że zostawiłam wózek na słońcu? A może ktoś miał przeczucie i uratował życie mojemu dziecku? Wynagrodzę go... Dam pieniądze...<br> Nikt nie wiedział. Nikt nie odpowiedział. Nikt nie powiedział
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego