dokądś indziej szukać sprawiedliwości. Do sądu, przykładowo.<br>Weyrach parsknął, de Lossow ryknął śmiechem. Stercza pobladł, świadom, że z niego kpią, Morold i Wittich zgrzytali zębami tak, że niemal krzesali iskry. Wolfher kilkakrotnie otwierał i zamykał usta, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, na majdan wpadł cwałem Jencz von Knobelsdorf, zwany Puchaczem.<br>*<br>- Łajdaki - zgrzytnął zębami Reynevan. - Że też nie ma na nich kary... Że też nie smagnie ich Bóg swoim biczem, że też nie ześle na nich jakiegoś anioła...<br>- Kto wie? - westchnął w pachnącej serem ciemności goliard. - Kto wie?<br>*<br>Puchacz podjechał do Wolfhera, mówił coś szybko, podniecony i czerwony na twarzy, wskazywał w