twarzy, zerknął na Potwora, już nie bardziej realnego od niedokończonej myśli. <br>- Nareszcie oprzytomniał, co? - sarknęła Ojalika. <br>- Cicho, cicho. <br>- A szlag by cię trafił! Miałeś sprawdzić Twierdzę, a nie...<br>- Sprawdziłem. <br>Po chwili ona: <br>- I co? <br>- Dawno pusto. Nie ma go. Przewidział nas. <br>To ją złamało ostatecznie. Usiadła na ziemi, plecami do Lee. <br>Niewyraźnie, kalecząc słowa:<br>- Tylko on jeszcze... Jeślibyśmy Saint-Pierce'a schwytali... wszystkie jego tajemnice, władza nad Bagnem... Cholerny DeWonte, skrytobójca pieprzony...<br>Przysiadł obok. <br>Gdyby tak spojrzeć na nich ze szczytu przeciwległego do łańcucha gór wzgórza - a nie ma tam nikogo, by spojrzał - stanowiliby zaledwie dwie małe, jasne plamki na tle matowej