ze srebra,<br>Wisi w powietrzu, chwiejąc się na strony,<br>Pająk brzuchaty, na wskroś prześwietlony,<br>Żem widział z lekka zaznaczone żebra,<br>Niby misternie przeplatane cienie.<br>A pod tych istnień zgiełkiem i natłokiem<br>Czułem pierś ziemi i jej roztętnienie<br>Pod moją piersią, zdławioną urokiem.<br><br>I zdało mi się, że na sny radosne<br>Lęgnę się w słońcu wraz z tłumem owadów,<br>Dziw pierworodny, co z podziemnych sadów<br>Wypełznął, węsząc żer oczom na wiosnę!<br>I zdało mi się, że wokół i wszędzie<br>Z głową tak samo, jak moja, upalną,<br>Leżą w tym samym, co i ja, obłędzie,<br>Czynne w milczeniu tęsknotą chóralną,<br>Snem jednoczesnym objęte istoty