całej w słońcu duszy,<br>Usznymi paluszkami zatykała uszy,<br>I dyszała do pawia, a paw do niej dyszał,<br>Lecz tego, co mówili, Dżananda nie słyszał.<br>Śniadą w twarzy miał zawiść, a w oczach miał<br> drwinę,<br>Duchem smaglił się w pawia. Już kochał dziewczynę!<br>I gdy paw zmyślnym dziobem włos sypki roztrząsał,<br>Łuk pochwycił i strzałę w łeb ptaka nadąsał!<br><br>Spłoszył się Bóg, w ptaszęcym ledwo skryty ciele,<br>I odfrunął z trzepotem w bliskie różnoziele.<br>Zlękłym piersiom, gdy strzała żer nowy odgadła,<br>Zbrakło pawiej osłony. Dziewczyna - upadła!<br><br>I o ziem cisnął Indra upierzenie ptasie,<br>Co w świat, warcząc, pomknęło - i pobladł w bezczasie