Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 17
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
jak tę do Krakowa. Za Żyliną zatrzymuje nas policja.
- Rozumete po czesky?
Prowadzący samochód Jano kiwa potakująco głową.
- Tak budete platit pokutu!
Spostrzegamy ustawione urządzenie radarowe i nawet nie pytamy, za co. Pokuta w koronach, lecz skąd je wziąć. Nie mamy nawet jednego halerza. Prosimy o darowanie kary. Udaje się. Macha ręką tak, jakby się chciał opędzić od chrabąszcza. Chętnie mu w tym pomagamy. Słońce coraz bardziej przypieka, trawa soczystozielona i Trnawa. Kolejny milicjant przy tłumie kibiców chce ukarać nas za nieprzestrzeganie niewidocznych znaków. I tym razem uciekamy przed pokutą. Jednakże ostatnie czterdzieści kilometrów dzielące od austriackiej granicy przejeżdżamy w tempie
jak tę do Krakowa. Za Żyliną zatrzymuje nas policja.<br>- &lt;foreign&gt;Rozumete po czesky?&lt;/&gt;<br>Prowadzący samochód Jano kiwa potakująco głową.<br>- &lt;foreign&gt;Tak budete platit pokutu!&lt;/&gt;<br>Spostrzegamy ustawione urządzenie radarowe i nawet nie pytamy, za co. Pokuta w koronach, lecz skąd je wziąć. Nie mamy nawet jednego halerza. Prosimy o darowanie kary. Udaje się. Macha ręką tak, jakby się chciał opędzić od chrabąszcza. Chętnie mu w tym pomagamy. Słońce coraz bardziej przypieka, trawa soczystozielona i Trnawa. Kolejny milicjant przy tłumie kibiców chce ukarać nas za nieprzestrzeganie niewidocznych znaków. I tym razem uciekamy przed pokutą. Jednakże ostatnie czterdzieści kilometrów dzielące od austriackiej granicy przejeżdżamy w tempie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego