trzech szklanek, potem krzyknął ku otwartemu na piętrze oknu: - Mara!<br>Za chwilę usłyszałem na schodach w sieni drobny tupot kroków.<br>W prostokącie otwartych drzwi zakwitła biała sukienka.<br>Po kilku sekundach uścisnąłem znajomą szczupłą dłoń.<br>Po kilkunastu sekundach opowiadaliśmy Dejanowi o meduzie.<br>7,8,9,10/IX.: - mało pisania, dużo z Marą.<br>Dni jak jeden dzień.<br>Całe godziny na plaży.<br>Gramy w kleczki, obalając płaskim kamykiem, jedno drugiemu, wetknięte w piasek zapałki.<br>W te zawody Mara kładzie wiele ambicji, przeważnie wygrywa - rzucam na ślepo, wolę patrzeć na nią, jak w dramatycznym skupieniu zaklina mój kamyk by nie trafił, lub kreśli palcem na