Północnej. Źle!<br> Kiedy próbowałem iść przeciwnym halsem, nie mogłem nawet utrzymać kursu na południe. Oznaczało to, że zaczynaliśmy się cofać. Było to ponad moje siły, niech już będą raczej mgły, statki, lód, ale nie cofanie się. Nie mógłbym tego udźwignąć. Zresztą mgła musi się kiedyś rozproszyć.<br> A więc właściwie dryf. Marazm, dreptanie w miejscu. Zaledwie kilka dni temu obliczałem, że w poniedziałek będziemy na wysokości Nihau czy Kauai - pierwszych wysp hawajskich. Gotowałem się do wspominania minionych dni. Dni ciepłych, pogodnych, wolnych od ślepoty, bezwładu, beznadziei. Radowałem się na przejście na następną, przedostatnią mapę naszej wyprawy. Daremnie.<br> Jeśli sprawy idą źle... Odkrywam