Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
Północnej. Źle!
Kiedy próbowałem iść przeciwnym halsem, nie mogłem nawet utrzymać kursu na południe. Oznaczało to, że zaczynaliśmy się cofać. Było to ponad moje siły, niech już będą raczej mgły, statki, lód, ale nie cofanie się. Nie mógłbym tego udźwignąć. Zresztą mgła musi się kiedyś rozproszyć.
A więc właściwie dryf. Marazm, dreptanie w miejscu. Zaledwie kilka dni temu obliczałem, że w poniedziałek będziemy na wysokości Nihau czy Kauai - pierwszych wysp hawajskich. Gotowałem się do wspominania minionych dni. Dni ciepłych, pogodnych, wolnych od ślepoty, bezwładu, beznadziei. Radowałem się na przejście na następną, przedostatnią mapę naszej wyprawy. Daremnie.
Jeśli sprawy idą źle... Odkrywam
Północnej. Źle!<br> Kiedy próbowałem iść przeciwnym halsem, nie mogłem nawet utrzymać kursu na południe. Oznaczało to, że zaczynaliśmy się cofać. Było to ponad moje siły, niech już będą raczej mgły, statki, lód, ale nie cofanie się. Nie mógłbym tego udźwignąć. Zresztą mgła musi się kiedyś rozproszyć.<br> A więc właściwie dryf. Marazm, dreptanie w miejscu. Zaledwie kilka dni temu obliczałem, że w poniedziałek będziemy na wysokości Nihau czy Kauai - pierwszych wysp hawajskich. Gotowałem się do wspominania minionych dni. Dni ciepłych, pogodnych, wolnych od ślepoty, bezwładu, beznadziei. Radowałem się na przejście na następną, przedostatnią mapę naszej wyprawy. Daremnie.<br> Jeśli sprawy idą źle... Odkrywam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego