Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Naj
Nr: 41
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2003
Marek wraz z kumplem porwał taksówkarza, wywiózł go w bagażniku do lasu, tam przywiązał do drzewa i odjechał jego mercedesem. Z ukradzionej komórki dzwonił do Mellera.
On wszystko zmyślił
- To było dzień po urodzeniu Soni - wspomina Jarek. - Choć się rozstaliśmy, pewnie liczył, że mu pomogę. Wtedy handlowałem jeszcze częściami samochodowymi. Marek bełkotał, że jedzie samochodem i wiezie taksówkarza w bagażniku. Nie mogłem zrozumieć, o co mu chodzi. Podejrzewałem, że coś zmyśla. Byłem zaabsorbowany narodzinami córeczki, żona leżała w szpitalu. Mówiłem Markowi wyraźnie: "Nie chcę tego samochodu". Popełniłem błąd, że po jego telefonach nie zawiadomiłem policji. Śledztwo wykazało, że skradzione auto Marek
Marek wraz z kumplem porwał taksówkarza, wywiózł go w bagażniku do lasu, tam przywiązał do drzewa i odjechał jego mercedesem. Z ukradzionej komórki dzwonił do Mellera. <br>&lt;tit&gt;On wszystko zmyślił&lt;/&gt; <br>- To było dzień po urodzeniu Soni - wspomina Jarek. - Choć się rozstaliśmy, pewnie liczył, że mu pomogę. Wtedy handlowałem jeszcze częściami samochodowymi. Marek bełkotał, że jedzie samochodem i wiezie taksówkarza w bagażniku. Nie mogłem zrozumieć, o co mu chodzi. Podejrzewałem, że coś zmyśla. Byłem zaabsorbowany narodzinami córeczki, żona leżała w szpitalu. Mówiłem Markowi wyraźnie: "Nie chcę tego samochodu". Popełniłem błąd, że po jego telefonach nie zawiadomiłem policji. Śledztwo wykazało, że skradzione auto Marek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego