Potem, stopniowo zobojętniała (tak mi się przynajmniej zdawało). W sumie, zniechęciło mnie to do niej uczuciowo. Kiedy jednak, równie ambitny, jak ona, przesiadłem się na dużą klacz, porzucając Lolę, nie zniosła tego. Umarła wkrótce na nieznaną (weterynarzowi) choraobę. Więc - zraniona miłość własna, czy... zranione uczucie? Na wszelki wypadek: wybacz, Lolu!... Maści była skarogniadej, okon kurtyzowany (krótki), więc i grzywa krótko strzyżona, tuż przy szyji. Figurę miała bardzo żeńską, by uniknąć terminu "kobiecą".<br> Zbliżał się wreszcie dzień przyjazdu ojca. Widmo domu poprawczego przestało mnie już jakoś nękać, ale serce waliło mi mocno, kiedy z mojego punktu obserwacyjnego zobaczyłem znajomą sylwetkę Benza przemykającą