z księdzem są podejrzane.<br>Tu może miejsce powiedzieć, kim była w naszym domu panna Lukrecja.<br>Wychowanica mojej babki, sierota, <page nr=27> wyrosła i nabrała ogłady w cieniu <orig>tronopodobnego</> babcinego fotela. Tyle że spod tego jej lukrowanego poloru, jak rdza spod łuszczącej się pozłoty, wyzierała wykarmiona na łaskawym chlebie obłuda i tajona nienawiść. Maskując się fałszywym uśmiechem, kryła w każdym kąciku ust Tartuffe'a i miałem niejedną okazję do obserwowania, jak usiłuje go zetrzeć koniuszkiem małego palca umazanym w szmince. Dobrze poznawszy te pozory, odwzajemniałem nieprzyjaźnią. Po śmierci babki pozostała w rodzinie, pełniąc zaszczytną rolę gosposi. Raz mieszkała u mojej ciotki, raz u nas, a za