Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
najdłuższe Ramadany, a właściwie był głodówką, zostawił mnie półżywym, półomdlałym z wycieńczenia.
I ocknął się we mnie skwapliwy łazarz, nie ten, którego Pan nasz, Jezus Chrystus, przywołał z tamtej strony bez świadomości jego i woli, co skończyło się niewyobrażalną udręką, lecz ten, który niewątpliwie sam chciał być przywołany.
Podszedłem do Mateczki wyciągając ręce po napój boży i chleb.
Podała mi pełny po brzegi kubek kawy z mlekiem.
I naraz stało się coś paskudnego.
Gwałtowny skręt nadgarstka, kawa chlusnęła, kubek wymknął się z palców, zawadził o koprak i głuchym rykoszetem rąbnął o ceglaną podłogę.
Stłukł się, bo był z fajansu.
Stałem zagryzając
najdłuższe Ramadany, a właściwie był głodówką, zostawił mnie półżywym, półomdlałym z wycieńczenia.<br>I ocknął się we mnie skwapliwy łazarz, nie ten, którego Pan nasz, Jezus Chrystus, przywołał z tamtej strony bez świadomości jego i woli, co skończyło się niewyobrażalną udręką, lecz ten, który niewątpliwie sam chciał być przywołany.<br>Podszedłem do Mateczki wyciągając ręce po napój boży i chleb.<br>Podała mi pełny po brzegi kubek kawy z mlekiem.<br>I naraz stało się coś paskudnego.<br>Gwałtowny skręt nadgarstka, kawa chlusnęła, kubek wymknął się z palców, zawadził o &lt;orig&gt;koprak&lt;/&gt; i głuchym rykoszetem rąbnął o ceglaną podłogę.<br>Stłukł się, bo był z fajansu.<br>Stałem zagryzając
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego