Budzę się, gdy jest jeszcze ciemno, i stwierdziwszy, że dochodzi szósta, zaczynam dzień. Po skasowaniu łoża i gimnastyce siadam na macie na poranną medytację. Twardy, szorstki dotyk łodyg ryżu. Podwijam nogi, mając dłonie wciąż oparte na macie. To jest to, czego mi było potrzeba. Nie jakieś tam siadanie na podłodze. Medytując na tatami jest się zapewne bliżej doskonałości, bliżej niebios. Przynajmniej o grubość maty.<br> Przy śniadaniu poznaję rodziców pana Fujimori, tradycyjnie mieszkających z najstarszym synem. Para wciąż jeszcze rześko wyglądających staruszków. Babcia Fujimori zna nieco angielski. Opowiadam więc krótko o sobie, o moim zainteresowaniu Japonią. Nie sądzę, aby wyglądało to na