o czary, czarny kocur, beznamiętnie patrząc na Geralta zielonozłotymi oczami. Wiedźmin zdziwił się nieco, zwykle koty nie znosiły jego bliskości. Na zastanawianie się nad niecodziennym zjawiskiem nie miał czasu, bo jeden z knechtów szturchnął go drzewcem oszczepu. <br>- Wstawać, obaj! Hola, ten siwy ma miecz! <br> - Rzuć broń! - krzyknął drugi, przywołując pozostałych. - Miecz na ziemię, ale już, bo glewią przebodę!<br>Geralt usłuchał. W głowie mu dzwoniło.<br>- Wy co za jedni? <br>- Podróżni - powiedział Jaskier.<br> - Jużci - parsknął żołdak. - Podróżujecie do dom? Zbieżawszy spod znaku i zrzuciwszy barwy? Dużo w tym obozie takich podróżnych, co się Nilfgaardu przelękli, co im wojskowy chlebek nie smakował! Niektórzy starzy