cofał się w górę schodów, które wiodły na nieznaną kładkę, ścigany złym głosem gestykulującego Carlosa:<br>- Weź się opamiętaj, co? Stój! No, alt! Do jazu jest tędy. Tędy, mówię. Nie tędy! Tędy do jazu. No, tam! A tamtędy na Niskie Łąki. Taka ulica. Nie tu, tylko tam. Masz jeszcze ten kluczyk?<br>Milczenie.<br>- Bo jak masz, to wracamy. <br>Wspinali się nadal, Anglik odwrócony do Carlosa, Carlos wymachujący rękami jak wiatrak w usiłowaniu, by przemówić Anglikowi do rozumu. Anglik pojął nieporozumienie dopiero pośrodku długiej kładki. Wsparł się o poręcz wysoko nad brunatną rzeką i posłusznie powiódł wzrokiem tam, gdzie wskazywał Carlos. Nie zobaczył nic