Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Ozon
Nr: 7
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2005
memu dziadkowi, który od dziesięcioleci był jego klientem, że od dzisiaj nie będzie go golił. Chłopi z kołchozu nie chcieli pracować z moją matką. Przyjechała do mnie do miasta, płakała i prosiła: Zostaw naszą wieś w spokoju, nie możesz pisać o czymś innym? To my tam musimy żyć, nie ty.

Mimo to została pani w mieście.

- Zostałam, choć nie było mi łatwo. Wkroczyłam z dialektu wsi, ze skąpym szkolnym niemieckim w język narodowy rumuńskiego miasta. Dziwiło mnie, jak dużo miastowi muszą mówić, żeby poczuć samych siebie, żeby być sobie nawzajem wrogiem lub przyjacielem. Nosili zawsze to nadużywane "ja" na ustach. Mnie, która
memu dziadkowi, który od dziesięcioleci był jego klientem, że od dzisiaj nie będzie go golił. Chłopi z kołchozu nie chcieli pracować z moją matką. Przyjechała do mnie do miasta, płakała i prosiła: Zostaw naszą wieś w spokoju, nie możesz pisać o czymś innym? To my tam musimy żyć, nie ty. &lt;/&gt;<br><br>&lt;who1&gt;Mimo to została pani w mieście. &lt;/&gt;<br><br>&lt;who2&gt;- Zostałam, choć nie było mi łatwo. Wkroczyłam z dialektu wsi, ze skąpym szkolnym niemieckim w język narodowy rumuńskiego miasta. Dziwiło mnie, jak dużo miastowi muszą mówić, żeby poczuć samych siebie, żeby być sobie nawzajem wrogiem lub przyjacielem. Nosili zawsze to nadużywane "ja" na ustach. Mnie, która
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego