Typ tekstu: Książka
Autor: Wiedemann Adam
Tytuł: Sęk Pies Brew
Rok: 1998
prędzej zaczęliśmy się przygotowywać do snu.

Baata odstąpiła mi swoje łóżko, a sama poszła spać do mamy. Prawie już zasypiałem, a może spałem wręcz, gdy usłyszałem skrzypienie jakieś dziwne. Patrzę - drzwi się same uchylają i ktoś przez nie (ktoś niewidzialny) zakrada się. Słyszę wyraźnie ciche kroki i ciężki, urywany oddech. Mrąc dosłownie ze strachu zapalam lampkę - a to pies Fitzgerald przyszedł do mnie z wizytą.
- No chodź tu, Fitzgerald, skoro już przyszedłeś - powiedziałem i, żeby się trochę uspokoić, pogłaskałem go po tym łbie kudłatym. W pierwszym odruchu chciałem zaraz iść umyć ręce (myśmy nigdy psów w domu nie trzymali, wskutek czego
prędzej zaczęliśmy się przygotowywać do snu.<br><br>Baata odstąpiła mi swoje łóżko, a sama poszła spać do mamy. Prawie już zasypiałem, a może spałem wręcz, gdy usłyszałem skrzypienie jakieś dziwne. Patrzę - drzwi się &lt;hi rend="italic"&gt;same&lt;/&gt; uchylają i ktoś przez nie (ktoś niewidzialny) zakrada się. Słyszę wyraźnie ciche kroki i ciężki, urywany oddech. Mrąc dosłownie ze strachu zapalam lampkę - a to pies Fitzgerald przyszedł do mnie z wizytą.<br>- No chodź tu, Fitzgerald, skoro już przyszedłeś - powiedziałem i, żeby się trochę uspokoić, pogłaskałem go po tym łbie kudłatym. W pierwszym odruchu chciałem zaraz iść umyć ręce (myśmy nigdy psów w domu nie trzymali, wskutek czego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego