Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
pani schudła, że poznać trudno.
Padli sobie w objęcia. Ziuta uściskała go i ucałowała w oba policzki.
- A to się pan uchował! Co się z panem działo?
- Długo by opowiadać. Byłem nad Morzem Białym. Grunt, że żyję. I zdążyłem na czas do naszego wojska.
- Widzę. Piękny mundur. Świetnie pan wygląda.
- Mundur angielski, tylko przykroiliśmy go po naszemu.
- Ale skąd pan tutaj? Co pana zagnało w te strony?
- A jeżdżę po całym Kazachstanie, szukam matki. Może pani coś o niej wie?
- Wiem - powiedziała Ziuta. - Niech pan pozwoli do naszego baraku. Jakże rozmawiać w takiej ciżbie!
Ludzie nie chcieli się rozstąpić, więc porucznik
pani schudła, że poznać trudno.<br>Padli sobie w objęcia. Ziuta uściskała go i ucałowała w oba policzki.<br>- A to się pan uchował! Co się z panem działo?<br>- Długo by opowiadać. Byłem nad Morzem Białym. Grunt, że żyję. I zdążyłem na czas do naszego wojska.<br>- Widzę. Piękny mundur. Świetnie pan wygląda.<br>- Mundur angielski, tylko przykroiliśmy go po naszemu.<br>- Ale skąd pan tutaj? Co pana zagnało w te strony?<br>- A jeżdżę po całym Kazachstanie, szukam matki. Może pani coś o niej wie?<br>- Wiem - powiedziała Ziuta. - Niech pan pozwoli do naszego baraku. Jakże rozmawiać w takiej ciżbie!<br>Ludzie nie chcieli się rozstąpić, więc porucznik
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego