okiem nie sięgniesz. Oto po ciężkich chwilach przedzierania się przez igliwie lasów, podszycia pokrzyw, gęstwiny borówek, trzęsawiska i dżungle zadrutowanych, zabarykadowanych ulic nagle: Thalassa! Thalassa! Śpiew wiatrów, szmer fal!<br>Jezioro znów przesłoniły pagórki i kępki drzew. Teraz stukot kół na zwrotnicach, budki dróżników i wreszcie niski peron z gotyckimi szyldami "Murnau". Stacyjka niezbyt imponująca, szara i obdrapana. Wagony towarowe na bocznicach i czubate góry węgla.<br>Ściągam wór na podłogę, a potem sięgam po neseserek. Trzymam go kurczowo w lewej ręce, prawą ciągnę wór ku drzwiom. W tej chwili pociąg, który od kilku już minut zwalniał bieg, staje ze zgrzytem. Rzuca mnie