Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: W kraju niewiernych
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2000
porozumiewawczego uśmiechu).
Wyskoczyli po kolei z helikoptera.
- Na Mutawahę? - spytała Voestleven.
- Na nas. - Wroński wycelował kciuk między stopy.
- To co, nie można czegoś rozpylić, bo ja wiem...
Major zamachał ręką.
- Po prostu zejdziemy z trasy. Przenocujemy za rzeką i potem skręcimy do Mutawahy. Tak najprościej. - Rzucił coś w narzeczu do Murzyna, obrócił się i wskazał kapeluszem północny skraj przecinki w dżungli. Tam, w cieniu, siedziało na piętach kilkudziesięciu półnagich Murzynów: tłum żywej czerni. Patrzyli na białych i maszynę w prawie zupełnym bezruchu.
- Tragarze - wyjaśnił Wroński. - Jazda, wyładowujemy.
Poszło to zadziwiająco sprawnie. Daniel tylko stał i przyglądał się. I trzeba przyznać - jako
porozumiewawczego uśmiechu). <br>Wyskoczyli po kolei z helikoptera. <br>- Na Mutawahę? - spytała Voestleven. <br>- Na nas. - Wroński wycelował kciuk między stopy. <br>- To co, nie można czegoś rozpylić, bo ja wiem... <br>Major zamachał ręką. <br>- Po prostu zejdziemy z trasy. Przenocujemy za rzeką i potem skręcimy do Mutawahy. Tak najprościej. - Rzucił coś w narzeczu do Murzyna, obrócił się i wskazał kapeluszem północny skraj przecinki w dżungli. Tam, w cieniu, siedziało na piętach kilkudziesięciu półnagich Murzynów: tłum żywej czerni. Patrzyli na białych i maszynę w prawie zupełnym bezruchu. <br>- Tragarze - wyjaśnił Wroński. - Jazda, wyładowujemy.<br>Poszło to zadziwiająco sprawnie. Daniel tylko stał i przyglądał się. I trzeba przyznać - jako
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego