Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
pan zastrzyknie kamforę... Błagam pana... Niech pan to zrobi... Tylko prędzej!...

Muszkat, łysy i gruby jak pulpet, przyjrzał mi się uważnie, wyjął z szafki skzykawkę, sprawdził ją pulchnymi palcami i bez słowa udał się za mną.

Ciotki usiłowały protestować...

- Po co ją jeszcze męczyć, panie doktarze?

- Spełniam swój obowiązek - odrzekł Muszkat i wbił igłę w chude, żółte ramię.

Wieczorem przyszedł profesor Zieliński, znakomity kijowski chirurg, o twarzy pospolitej, podobny do Sokratesa.

Po zbadaniu matki powiedział:

- Mogę podjąć się operacji, ale muszę pana uprzedzić: jest jedna szansa na sto... Co pan postanawia?

- Dajmy jej umrzeć w spokoju... Po co ją męczyć? - zawołała
pan zastrzyknie kamforę... Błagam pana... Niech pan to zrobi... Tylko prędzej!...<br><br>Muszkat, łysy i gruby jak pulpet, przyjrzał mi się uważnie, wyjął z szafki skzykawkę, sprawdził ją pulchnymi palcami i bez słowa udał się za mną.<br><br>Ciotki usiłowały protestować...<br><br>- Po co ją jeszcze męczyć, panie doktarze?<br><br>- Spełniam swój obowiązek - odrzekł Muszkat i wbił igłę w chude, żółte ramię.<br><br>Wieczorem przyszedł profesor Zieliński, znakomity kijowski chirurg, o twarzy pospolitej, podobny do Sokratesa.<br><br>Po zbadaniu matki powiedział:<br><br>- Mogę podjąć się operacji, ale muszę pana uprzedzić: jest jedna szansa na sto... Co pan postanawia?<br><br>- Dajmy jej umrzeć w spokoju... Po co ją męczyć? - zawołała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego