w waciaku jest jednak wszystko jedno, gdzie leje. Odkręca kran, piwo rzyga jak ścieki w rynsztoku, na każdy litr zatrzymany w bańce ze trzy lecą na ziemię.<br>Zbyt wcześnie, by odtrąbić zwycięstwo. Radzieckie bańki do soków zamykane są dużymi, jednorazowymi kapslami. Przy ponownym użyciu nie ma jak ich szczelnie przykryć. Na dodatek niewygodnie się je trzyma, a przed nami ponad kilometr drogi do brzegu Jeniseju, gdzie czeka na nas statek z resztą ekipy. Docieramy spoceni, ze zdrętwiałymi od ściskania baniek palcami, ale szczęśliwi. Witają nas pochrząkiwania pełne aprobaty, serdeczne poszturchiwania, okrzyki: Nu, mołodcy!</><br><br><div><tit>Rejs</><br>Wiosną 1991 roku zwrócono się do mnie z