Typ tekstu: Książka
Autor: Kwiatkowski Tadeusz
Tytuł: Panopticum
Rok: 1995
czterdzieści osób. Sala zionęła pustką. Konstanty dla wzmocnienia powagi tego eksperymentu podjął się prowadzić konferansjerkę. Był całkiem trzeźwy, zapowiedział Julka i zniknął za kurtyną. Gdy przyszła kolej na moje wystąpienie, był już na dobrym rauszu, ale jakoś poszło. Kiedy ukazał się, aby zarekomendować Żukrowskiego, zdradzał już wyraźnie objawy upojenia alkoholowego. Na domiar złego zaczął przemówienie, w którym obraźliwie potraktował nielicznych słuchaczy, nazywając ich bandą, która woli pić wódkę aniżeli popierać młodych pisarzy. Miało się to odnosić do tych, co zlekceważyli zaproszenia, lecz zwrócone było jednak do uczestników poranka. Kilka osób wyszło demonstracyjnie, uznawszy jego słowa za obraźliwe, a my z trudnością zdołaliśmy ściągnąć
czterdzieści osób. Sala zionęła pustką. Konstanty dla wzmocnienia powagi tego eksperymentu podjął się prowadzić konferansjerkę. Był całkiem trzeźwy, zapowiedział Julka i zniknął za kurtyną. Gdy przyszła kolej na moje wystąpienie, był już na dobrym rauszu, ale jakoś poszło. Kiedy ukazał się, aby zarekomendować Żukrowskiego, zdradzał już wyraźnie objawy upojenia alkoholowego. Na domiar złego zaczął przemówienie, w którym obraźliwie potraktował nielicznych słuchaczy, nazywając ich bandą, która woli pić wódkę aniżeli popierać młodych pisarzy. Miało się to odnosić do tych, co zlekceważyli zaproszenia, lecz zwrócone było jednak do uczestników poranka. Kilka osób wyszło demonstracyjnie, uznawszy jego słowa za obraźliwe, a my z trudnością zdołaliśmy ściągnąć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego