ku żeńcom, nie czując zmęczenia. <br>- Czy... czy... przepraszam, która godzina? - zapytała, ledwie uchwyciwszy oddech. <br>- A będzie już, panienko, niedługo dziesiąta - powiedziała jedna z kobiet, spoglądając na niebo. <br>- A czy... nie przechodził tędy jeden pan w szarym ubraniu? <br>- Iść, to tam różni przechodzili drogą. Panienka się zgubiła? <br>- Nie... czy na pewno... <br>Nagle przypomniał się Henrysi ostatni okrzyk ojca: "Tylko nie ruszaj się z miejsca, bo się zgubimy", zawróciła więc i nie zważając na zdziwienie kobiet, pomknęła z powrotem na swoje stanowisko. <br>Plecak leżał w miejscu, gdzie go porzuciła. Bobek zaszczekał na niego porozumiewawczo. <br>Teraz Henrysia usiadła na ziemi i całą siłą woli