zaś tego zgonu Lulek gotów był poświęcić swe mizerne zdrowie i niewesołe życie. Drżącymi rękami chwytał z rana gazety, żeby przecie wyczytać coś "pomyślnego", jakąś klęskę publiczną, jakieś załamanie się grube i głębokie, jakąś kompromitację wobec zagranicy, jakąś groźbę czyjąś, zapowiedź zniszczenia rzuconą przez angielskiego potentata lub niemieckiego eks-generała. Najtajniejszym i najszczerszym jego westchnieniem, pewnym rodzajem modlitwy, było hasło:<br>Tylko przetrzymać do najprędszego końca tę "niepodległość", a wtedy jeszcze swobodniej pooddycham na świecie!<br>Trzeba przyznać, że w tych nastrojach nie było impulsu poddanego materialnie, z ręki do ręki, przez "ościenne mocarstwo". Lulek był ideowcem najczystszej wody. Żył w najautentyczniejszej biedzie