ukryć. Wszyscy o wszystkich wiedzą. Reidern sam pilnuje ekspedycji żywnościowych dla lasu. Powtarza, że po wojnie chce być w porządku, że każdy sąd przyzna mu obywatelskie prawa. I chyba przyzna.<br>W kancelarii pachniało machorką, wilgocią i biedą. Podłoga zabłocona, niewiele pomagało skrapianie jej wodą, częste zamiatanie. Stale ktoś wchodził, wychodził. Najtłoczniej robiło się o zmroku, gdy "ludzie" kończyli dzień zajęć. Najpierw pukał ekonom. Zdawał sprawozdanie, przyjmował dyspozycje na następny dzień. Były przeważnie potrzebne. Prowadzono jesienne omłoty, cały dzień dochodziło uszu monotonne buczenie młockarni. Czasami przerywał je wyższy, jakby cieńszy oddech. Marta wiedziała już, że taki dźwięk oznacza większą porcję zboża ciśniętego