koniecznie, najlepiej na prowincję, tam pani Róża wojnę przeżyje, niech pan pamięta, tylko do końca czterdziestego trzeciego.<br>Jassmont przełknął ślinę. Głos uwiązł mu w gardle. Nagle chciał zapytać o tak wiele, ale nie mógł wykrztusić słowa. Ossowiecki, jakby z rozpędu, wyłożył ogólnie przyszłość, losy wojny, kto wygra i jakim kosztem. Najważniejsze było jedno zdanie. - Nasz świat padnie i się nie podniesie. - Najwyraźniej nie chciał wgłębiać się w osobiste losy Jassmonta. Pożegnali się chłodno, świadomi, że nigdy już się nie spotkają.<br>Jako kodę Jassmont zapamiętał incydent z dozorcą w bramie własnego domu tego samego dnia, gdy wracał tuż przed godziną policyjną. Dozorca