Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
sobie szyje.
I tak gada:
- Świeć, miesiączku, świeć, abym sobie piękne kierpce wyszykował.

- Ejże - odezwie się naraz Sobanek - a kto ci dał skórę na te kierpce?
- Nie gniewajcie się, gazdo. Potrzebne mi są, bo w drogę się wybieram. Już mnie moi wołają. A za waszą gościnę postaram się wam odwdzięczyć.
Nazajutrz zaczął padać śnieg. A płanetnik posmutniał, jeść nie chciał, tylko coraz ku Orawicy spoglądał.
Potem zaś na Walcocki Wierch zaczął iść. A Sobanek za nim. Kiedy zaś już na samym szczycie byli, to płanetnik zaczął w kółko chodzić coraz to prędzej i prędzej, aż wreszcie mgła gęsta zasnuła góry i
sobie szyje.<br>I tak gada: <br>- Świeć, miesiączku, świeć, abym sobie piękne kierpce wyszykował. <br><br>- Ejże - odezwie się naraz Sobanek - a kto ci dał skórę na te kierpce?<br>- Nie gniewajcie się, gazdo. Potrzebne mi są, bo w drogę się wybieram. Już mnie moi wołają. A za waszą gościnę postaram się wam odwdzięczyć. <br>Nazajutrz zaczął padać śnieg. A płanetnik posmutniał, jeść nie chciał, tylko coraz ku Orawicy spoglądał. <br>Potem zaś na Walcocki Wierch zaczął iść. A Sobanek za nim. Kiedy zaś już na samym szczycie byli, to płanetnik zaczął w kółko chodzić coraz to prędzej i prędzej, aż wreszcie mgła gęsta zasnuła góry i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego