uśmiech. To nie ma sensu, wszystko razem... - myślał. - Chcą zniszczyć... a właściwie my też, my wszyscy chcemy to zniszczyć, ale nikogo przez to nie uratujemy. Regis jest bezludna, człowiek nie ma na niej czego szukać. Skąd więc ta zaciekłość? Przecież to jest tak, jakby tamtych zabiła burza albo trzęsienie ziemi. Niczyj świadomy zamiar, żadna wroga myśl nie stanęła na naszej drodze. Martwy proces samoorganizacji... czy warto marnować wszystkie siły i energię po to, aby go unicestwić, tylko dlatego, że zrazu braliśmy go za czyhającego wroga, który najpierw z ukrycia zaatakował "Kondora", a potem nas? Ile takich niesamowitych, obcych ludzkiemu pojmowaniu zjawisk