się mojej dziewczyny, żeby później z przyjemnością słuchać, jak mnie upomina. I <foreign>vice versa</>. <br>Nadspodziewanie dużo związków funkcjonuje na podobnych zasadach. Zamiast wspierać się w trudnych chwilach czułością, poczuciem jedności i zaufania, odpychają się kłócąc i raniąc nawzajem. I co najdziwniejsze, właśnie takie zachowanie jest dla nich przejawem namiętnego uczucia. Niebezpieczeństwem takiej niszczącej gry jest ciągła konieczność szukania silniejszych doznań: nie wystarcza już zwykła kłótnia, trzeba rzucać o ścianę talerzami. Kryzysy są coraz częstsze, a okresy zgody coraz krótsze. Tyle tylko, że oni twierdzą, że już nie potrafią funkcjonować bez kłótni. No cóż, podobno kocha się nie dla zalet, ale pomimo