nich swój najgroźniejszy, zabójczy oręż. W przeciwieństwie do wielu innych, którzy usiłowali przejąć rząd dusz nad światem islamu, Saudyjczyk był w swoim radykalizmie szczery. Jeśli mówił, że gotów jest na męczeńską śmierć, wierzono mu. Wszak mógł wieść bogate, wygodne życie milionera, a jednak poświęcił je na rzecz sprawy i walki. Niechby nawet niesłusznej i okrutnej, ale uczciwej.<br>"Moja śmierć śni im się od dawna. Ale niedoczekanie ich. Nie boję się Amerykanów ani ich pogróżek. A póki będę żył, nie zazna spokoju żaden wróg islamu. To nie ja jestem zagrożeniem dla świata, lecz tyrani, którzy zawłaszczyli władzę, i Ameryka, która ich wspiera