Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
E tam, usiądźmy. - Konstanty odwrócił wiaderko dnem do góry, usiadł.
Jassmont oparł się o framugę drzwi. Patrzył na Konstantego z góry, widział różową łysinę i zlepione potem kępki włosów.
- Co ty, Janie, myślisz dalej robić? Powiedz.
- Mówisz: dalej - przeciągnął Jassmont, rozlewając bimber. Przelał tym razem, krople stoczyły się po kieliszku. Nieważne. Znów to samo pytanie, teraz wszyscy wszystkich pytają o to samo, co będziesz robił po wszystkim, po wojnie. Cenił Konstantego, nie chciał go zbyć byle czym. - Ale, ale, miałeś konia odstawić.
- E, głupstwo, nie muszę tak od razu, nie ma wielkiego mrozu, bydlęciu nie krzywda, dobrze okryty i obroku ma
E tam, usiądźmy. - Konstanty odwrócił wiaderko dnem do góry, usiadł.<br>Jassmont oparł się o framugę drzwi. Patrzył na Konstantego z góry, widział różową łysinę i zlepione potem kępki włosów.<br>- Co ty, Janie, myślisz dalej robić? Powiedz.<br>- Mówisz: dalej - przeciągnął Jassmont, rozlewając bimber. Przelał tym razem, krople stoczyły się po kieliszku. Nieważne. Znów to samo pytanie, teraz wszyscy wszystkich pytają o to samo, co będziesz robił po wszystkim, po wojnie. Cenił Konstantego, nie chciał go zbyć byle czym. - Ale, ale, miałeś konia odstawić.<br>- E, głupstwo, nie muszę tak od razu, nie ma wielkiego mrozu, bydlęciu nie krzywda, dobrze okryty i obroku ma
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego