Niosło jajka, potem - jazda!<br>Lis się budził niespodzianie<br>I - jadł ptaszki na śniadanie.<br><br>Gdy Witalis przed wieczorem<br>Kucnął sobie nad jeziorem<br>I potrząsnął swym ogonem,<br>Wszystkie rybki, zachwycone,<br>Wypływały bardzo prędko<br>Za ogonem jak za wędką:<br>Lis je w sosie wyśmienitym<br>Jadł na obiad z apetytem.<br><br>Był Witalis maści rudej,<br>Niezbyt gruby, niezbyt chudy,<br>Miał na prawym oku bielmo<br>I był szelmą. Strasznym szelmą!<br><br>Miał rozumu za dziesięciu,<br>Toteż w każdym przedsięwzięciu<br>Wprawiał w podziw swoim sprytem,<br>Wyrobieniem znakomitym,<br>Orientacją doskonałą<br>I dowcipem, jakich mało!<br>A miał w sobie tyle dumy,<br>Jakby wszystkie zjadł rozumy.<br><br><br>II<br><br>Jest na wschodzie miasto Łomża