Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
dojechaliśmy do placu Czterech Wiatrów, było już
zupełnie ciemno, dlatego też pan Kleks rozdał nam płomyki
świec, które przechowywał w kieszonce od kamizelki,
i w ten sposób dotarliśmy wreszcie późnym wieczorem
do naszej Akademii.

W domu czekała nas przykra niespodzianka.

Wszystkie pokoje, sale, pomieszczenia i przejścia opanowane
były przez muchy.

Nieznośne te owady, korzystając z nieobecności domowników,
wdarły się przez otwarte okna do wnętrza domu, obsiadły
wszystkie przedmioty i sprzęty, niezliczonymi rojami unosiły
się i brzęczały w powietrzu i z całą
właściwą im natarczywością rzuciły się
na nas. Wdzierały się do ust i nosów, wpadały do
oczu, kotłowały się we włosach
dojechaliśmy do placu Czterech Wiatrów, było już <br>zupełnie ciemno, dlatego też pan Kleks rozdał nam płomyki <br>świec, które przechowywał w kieszonce od kamizelki, <br>i w ten sposób dotarliśmy wreszcie późnym wieczorem <br>do naszej Akademii.<br><br>W domu czekała nas przykra niespodzianka.<br><br>Wszystkie pokoje, sale, pomieszczenia i przejścia opanowane <br>były przez muchy.<br><br>Nieznośne te owady, korzystając z nieobecności domowników, <br>wdarły się przez otwarte okna do wnętrza domu, obsiadły <br>wszystkie przedmioty i sprzęty, niezliczonymi rojami unosiły <br>się i brzęczały w powietrzu i z całą <br>właściwą im natarczywością rzuciły się <br>na nas. Wdzierały się do ust i nosów, wpadały do <br>oczu, kotłowały się we włosach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego