miejscu zginął, co było lepiej i dla niego, i dla innych, bo należał do AK i miał przy sobie bibułę, więc by go torturowali. Ojca przyrodni brat, któremu udało się uciec z transportu, został rozpoznany przez granatowego policjanta na ulicy. Próbował go przekupić, ale niestety, policjant ten nie był szmalcownikiem. Obaj kuzyni ojca zginęli z donosu. Próbowali różnych sposobów. Istniała nawet specjalna klinika na Karowej, w której lekarze starali się operacyjnie zakamuflować obrzezanie, ale efekty operacji były nietrwałe. Kuzyni ojca stosowali potem specjalny kleisty płyn. Smarowali się nim przed wyjściem na ulicę, ale środek ten też był krótkotrwały i trzeba było