Typ tekstu: Książka
Autor: Danuta Błaszak
Tytuł: Karuzela ku słońcu
Rok: 2003
potrwać, zanim dojdę do siebie. Nie miałam siły wyciągać z wora trzydziestu metrów kwadratowych szmaty, ani tym bardziej rozplątywać dwustu sznureczków.
Rano Stochwicz przyszedł do biura. Od razu pojawiła się gospodyni, skarżąc, że napędziłam jej stracha.
- Lekarz obmacał mi plecy i mówił, że wszystko w porządku - zapewniłam go od razu.
- Obmacał... obmacał.... - powtórzył zniecierpliwiony. Zastanawiałam się później, jak to się stało, że wypowiedział te słowa tak bardzo aseksualnie.
Chyba te paralotnię zupełnie pozbawiły mnie wdzięku.
Spojrzał na zegarek. - Umówiłem się na loty pasażerskie.
Przestraszyłam się, że pojedzie ze mną na rentgen i przepadną mu te loty. W końcu to moja wina
potrwać, zanim dojdę do siebie. Nie miałam siły wyciągać z wora trzydziestu metrów kwadratowych szmaty, ani tym bardziej rozplątywać dwustu sznureczków.<br>Rano Stochwicz przyszedł do biura. Od razu pojawiła się gospodyni, skarżąc, że napędziłam jej stracha. <br>- Lekarz obmacał mi plecy i mówił, że wszystko w porządku - zapewniłam go od razu.<br>- Obmacał... obmacał.... - powtórzył zniecierpliwiony. Zastanawiałam się później, jak to się stało, że wypowiedział te słowa tak bardzo aseksualnie.<br>Chyba te paralotnię zupełnie pozbawiły mnie wdzięku.<br>Spojrzał na zegarek. - Umówiłem się na loty pasażerskie.<br>Przestraszyłam się, że pojedzie ze mną na rentgen i przepadną mu te loty. W końcu to moja wina
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego