za pół godziny odjeżdżał pociąg do Berlina - pozwolił Rainerowi Knüferowi samemu szukać wiarołomnej Sophie w mieście Marleny Dietrich. Niedaleko straganu, gdzie w zimowym, ostrym słońcu migał bagnet sprzedawcy śląskich gęsi, wyrzucił do śmieci bilet na pociąg do miasta nad Szprewą, gdzie zamiast "g" wymawiają "j", i pozostał w mieście nad Odrą, gdzie na "łóżko" mówią "Poocht". Zawrócił w Messerstrasse, rzucił do połowy opróżnioną flaszkę dereniówki jakiemuś żebrakowi, który siedział pod kamienicą "Pod Trzema Różami", i powlókł się w stronę Prezydium Policji - ponury i milczący radca kryminalny, który nade wszystko cenił porządek w aktach. <br><br>Wrocław, poniedziałek 9 grudnia, <br>godzina dziesiąta rano<br>W