Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
jak błogosławione przesłanie z zaświatów w tej słowiańskiej panichidzie, wywiedzionej z zamierzchłych epok, tajemnej i życiodajnej, ale później zwyciężyło zwyczajne obżarstwo.
- Mołyszsia? - zagadnęła Wala, gdy przystanęli na uboczu.
- Mhm.
- A ja nie - powiedziała cicho. - Powtarzam: "Amin. Amin. Na kładbiszcze wietier świszczet. Amin! Amin!" Tylko nie mów nikomu... Spróbuj, to fajnie.
Odtąd na spółkę uprawiali świętokradztwo z tak nabożnymi minami jak dwoje aniołków, które zstąpiły na ziemski padół. Jurek stał się bezczelny, zaczął przebierać, domagał się pierogów z kapustą, które mu najbardziej smakowały, Wala wolała z serem zmieszanym z kaszą, ten gatunek trafiał się dość rzadko. Od czasu do czasu przekąsali blinem
jak błogosławione przesłanie z zaświatów w tej słowiańskiej &lt;orig&gt;panichidzie&lt;/&gt;, wywiedzionej z zamierzchłych epok, tajemnej i życiodajnej, ale później zwyciężyło zwyczajne obżarstwo.<br>- Mołyszsia? - zagadnęła Wala, gdy przystanęli na uboczu.<br>- Mhm.<br>- A ja nie - powiedziała cicho. - Powtarzam: "&lt;foreign&gt;Amin. Amin. Na kładbiszcze wietier świszczet. Amin! Amin!&lt;/&gt;" Tylko nie mów nikomu... Spróbuj, to fajnie.<br>Odtąd na spółkę uprawiali świętokradztwo z tak nabożnymi minami jak dwoje aniołków, które zstąpiły na ziemski padół. Jurek stał się bezczelny, zaczął przebierać, domagał się pierogów z kapustą, które mu najbardziej smakowały, Wala wolała z serem zmieszanym z kaszą, ten gatunek trafiał się dość rzadko. Od czasu do czasu przekąsali blinem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego