Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
to mów.
- On poszedł... poszedł...
- Gdzie?
- Kiedy ja boję się powiedzieć.
- Czy to straszne?
- Oj, jakie straszne. Kajaki przełknął ślinę. Wahał się wyraźnie. Ale dokoła był przecież dzień, pochmurny co prawda i szary, lecz jednak pełny dzień.
- Mów, jedry twoje pałki! - rzekł z determinacją i na wszelki wypadek zacisnął powieki.
- On poszedł... on poszedł...
- O Jezu! Mów, bo skonam. Ferdzia także zamknął oczy i powiedział cicho:
- On poszedł do Puszkarni.
- O Jezu! Wieczorem? Sam?
- Samiutki. Przedtem coś wycinał na drzewie. Wiesz, na tym, co ten, no pamiętasz, ten człowiek umarł. - Ferdzia wzdrygnął się i szybko spojrzał na wszystkie strony. Od miasta
to mów.<br>- On poszedł... poszedł...<br>- Gdzie?<br>- Kiedy ja boję się powiedzieć.<br>- Czy to straszne?<br>- Oj, jakie straszne. Kajaki przełknął ślinę. Wahał się wyraźnie. Ale dokoła był przecież dzień, pochmurny co prawda i szary, lecz jednak pełny dzień.<br>- Mów, jedry twoje pałki! - rzekł z determinacją i na wszelki wypadek zacisnął powieki.<br>- On poszedł... on poszedł...<br>- O Jezu! Mów, bo skonam. Ferdzia także zamknął oczy i powiedział cicho:<br>- On poszedł do Puszkarni.<br>- O Jezu! Wieczorem? Sam?<br>- Samiutki. Przedtem coś wycinał na drzewie. Wiesz, na tym, co ten, no pamiętasz, ten człowiek umarł. - Ferdzia wzdrygnął się i szybko spojrzał na wszystkie strony. Od miasta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego