zbliżała się do Huberta, zapinając rękawiczkę. <br>Gdy już była tuż przy nim, podała mu rękę, nachyliła się i pocałowała go w policzek. <br>- Do widzenia, kuzynku Hubercie - powiedziała z niezachwianym spokojem, który wydawał się najistotniejszą cechą jej poczynań.<br>Hubert oprzytomniał w sam czas, by podać jej rękę, gdy wsiadała na konia. <br>Oparła na niej koniec buta i jak sprężyna skoczyła na siodło. <br>- Hubercie! - krzyknęła dama, której koń obracał się w kółko, zupełnie zdezorientowany - nie zapomnij nas odwiedzić. My jesteśmy zawsze. <br>Ale Hubert już nie posłyszał więcej, tylko dostrzegł rozpaczliwie trzepocącą w słońcu chusteczkę. <br>Teraz dopiero poczuł, że go ktoś dotyka. Stefek stał