pijaczek wylatywał od niej, ze sklepu, a ona za nim, z tymi swoimi łapskami, wielkimi jak balerony.<br>Takie były!<br>Dosłownie! Nie bujam.<br>Gościu spieprzał tak, że zatrzymywał się dopiero po drugiej stronie placu, na schodach komisariatu, bo monopolowy Aniela miała dokładnie naprzeciwko posterunku, więc to było najbezpieczniejsze miejsce w dzielnicy.<br>Oprócz wody sprzedawała słodycze, a raczej nie sprzedawała, tylko sama zżerała i trochę rozdawała dzieciakom. Myślę, że wszystko, co zarobiła w tym sklepie, przejadała i rozdawała w cukierkach, czekoladkach i gumach do żucia. Potem, gdy dorastaliśmy, mogliśmy dostać u niej na kredyt fajki, a czasem nawet wino. Taki niby-kredyt, bo