Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
tym Campillemu. Wysłuchał z uwagą, a potem rzekł:
- Jesteś moim gościem. O pieniądze się nic kłopocz. W tydzień nic nie załatwisz. Zdążysz najwyżej złożyć parę wizyt, a i to najpewniej nie tych najważniejszych. to znaczy u ludzi, którzy coś mogą. Są zajęci.
Spytał, gdzie mieszkam. Powiedziałem.
- A prawda, pisałeś - rzekł. - Owszem, to przyzwoite miejsce. Do kogo myślisz tu pójść?
- Chciałbym prosić pana o radę.
- A jakie nazwiska podał ci ojciec? Oczywiście mogą wchodzić w grę tylko tacy, którzy go dobrze pamiętają. Sięgnąłem po notes, w którym miałem wszystko zapisane. - Ojciec de Vos.
- Doskonale.
- Ojciec Cordero. - Nie żyje.
- Monsignor Crescenzi.
- W Lizbonie
tym Campillemu. Wysłuchał z uwagą, a potem rzekł:<br>- Jesteś moim gościem. O pieniądze się nic kłopocz. W tydzień nic nie załatwisz. Zdążysz najwyżej złożyć parę wizyt, a i to najpewniej nie tych najważniejszych. to znaczy u ludzi, którzy coś mogą. Są zajęci.<br>Spytał, gdzie mieszkam. Powiedziałem.<br>- A prawda, pisałeś - rzekł. - Owszem, to przyzwoite miejsce. Do kogo myślisz tu pójść?<br>- Chciałbym prosić pana o radę.<br>- A jakie nazwiska podał ci ojciec? Oczywiście mogą wchodzić w grę tylko tacy, którzy go dobrze pamiętają. Sięgnąłem po notes, w którym miałem wszystko zapisane. - Ojciec de Vos.<br>- Doskonale.<br>- Ojciec Cordero. - Nie żyje.<br>- Monsignor Crescenzi.<br>- W Lizbonie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego