martwo w skośne dachy osady na dole. Naraz jednak poderwał się z trawy, osłonił oczy dłonią.<br>- Chłopaki, kto tam idzie? Spojrzeli ku drodze, po której spacerowały gęsi.<br>- Gdzie?<br>- No tam, koło domu Małpowskich.<br>- Jakiś dziadźka. Kijem się podpiera.<br>- Nie. Chłopcy! To Polek, jedry jego pałki.<br>- Breszysz!<br>- Tak, to Polek. Polek. Paćka skoczyła gwałtownie z ziemi. Posypały się poziomki jak czerwone krople.<br>- Polek idzie! I puściła się z góry na złamanie karku, a za nią Kajaki.<br>- Stójcie! - krzyknął Łapa. Zatrzymali się u podnóża.<br>- Co, nie widzieliście Polka? Wracajcie! On sam tu przyjdzie, jak zechce.<br>- No, chodźcie, musi być dyscyplina - dodał Kaziuk.<br>Ale