wyjechał wóz pana Pluski i skierował się w stronę bramy obejścia. Pani Linsrumowa, tknięta jakimś przeczuciem, wybiegła naprzeciw, jęła gorączkowo otwierać furtę.<br>- Wiem, wiem! Pewnie Polek! Boże ty mój kochany, Boże! Cały dzień mnie wszystko z rąk leciało, Jezu najsłodszy...<br>- Proszę się nie denerwować - rzekł niepewnie Rymsza - chyba trochę zasłabł.<br>- Panie nauczycielu, on po całych nocach badzia się, przeklę... co ja mówię?... sierota nieszczęsna... Deszcz pada, on mokrusieńki i do domu nie wraca, bij jego, zabij, on swoje... Na pewno rozchorował się, Matko Przenajświętsza - płakała pani Linsrumowa, obmacując z lękiem twarz i głowę Polka. - O, jaki rozpalony, głowa jak ogień, pewnie przestudził