Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
szła z Levym do mieszkania,
mówiła czule: Ty karliku,
odwiedzić mi cię skromność wzbrania,
lecz trudno, pójdę, gdy dasz słowo,
że mnie nie będziesz napastował!

W mieszkaniu zaś - sromotna klapa.
Stoss, chcąc odsunąć bólu chwilę,
zdejmuje termos włoski z półki:
że niby będzie parzył kawę,
do kuchni idzie żreć pigułki.
Parzenie ciągnie się bez granic.
Stoss, czując, że to wszystko na nic,
na rozpaczliwy pomysł wpada,
że może zdoła ją zagadać.

Już przeszło dwie godziny Levy
z zapałem o Husserlu gada,
a Bonja czuje, jak powoli
w sen nieuchronnie się zapada.
Dotąd puszczała mimo uszu
wszystkie retencje i protencje,
czekając niecierpliwie
szła z Levym do mieszkania,<br>mówiła czule: Ty karliku,<br>odwiedzić mi cię skromność wzbrania,<br>lecz trudno, pójdę, gdy dasz słowo,<br>że mnie nie będziesz napastował!<br><br>W mieszkaniu zaś - sromotna klapa.<br>Stoss, chcąc odsunąć bólu chwilę,<br>zdejmuje termos włoski z półki:<br>że niby będzie parzył kawę,<br>do kuchni idzie żreć pigułki.<br>Parzenie ciągnie się bez granic.<br>Stoss, czując, że to wszystko na nic,<br>na rozpaczliwy pomysł wpada,<br>że może zdoła ją zagadać.<br><br>Już przeszło dwie godziny Levy<br>z zapałem o Husserlu gada,<br>a Bonja czuje, jak powoli<br>w sen nieuchronnie się zapada.<br>Dotąd puszczała mimo uszu<br>wszystkie retencje i protencje,<br>czekając niecierpliwie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego