pierwszy raz zobaczyłem i powiedziałeś: "Piszczyk jestem", zachciało mi się śmiać. Może to ten twój ormiański nos czy też coś w twarzy, ale pomyślałem sobie, że zaraz piśniesz jak mysz. Jeżeli masz iść w wicedyrektory, nikomu na twój widok nie powinno się chcieć śmiać, rozumiesz?<br>- Rozumiem - odparłem.<br>- Ja się nazywam Pasionka, też ładnie, ale jak wymieniam swoje nazwisko, to nikomu nie jest do śmiechu. Już lepiej byłoby Piszczykowski, Piszczakowski, może Piszkowski, co? Zastanów się do wieczora, a jutro dajesz mi znać i biegniesz do Rady Narodowej z podaniem. Zmienią ci raz dwa, a ja cię tu już przedstawię jako kolegę Piszkowskiego