Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
ściany krzywe, sprzęty i obrazy. Potem wszystko ściemniało. Kiedy się obudził ponownie, ktoś stał w nogach łóżka. Czerwony blask słońca, rozlany na podłodze, wspinał się po nim do góry, wyjmując z przedwieczornego mroku szczupły bark i pochyloną czujnie głowę.
- Kajaki? - szepnął Polek.
- Aha. Podszedł na palcach, stanął niepewnie u wezgłowia. Patrzył na Polka z dziwną ciekawością i lękiem.
- Ale ciebie zaprawili, jedry ich pałki.
- Mh.
- Oni też dwa dni do szkoły nie przychodzili. Strupla to nawet stary do miasta woził.
- A jaki dziś dzień?
- Nie wiesz? Piątek.
- To ten sam?
- Jaki?
- Nie, nic... Myślałem... Myślałem... - Polek nie dokończył, zmęczony. Kajaki siadł
ściany krzywe, sprzęty i obrazy. Potem wszystko ściemniało. Kiedy się obudził ponownie, ktoś stał w nogach łóżka. Czerwony blask słońca, rozlany na podłodze, wspinał się po nim do góry, wyjmując z przedwieczornego mroku szczupły bark i pochyloną czujnie głowę.<br>- Kajaki? - szepnął Polek.<br>- Aha. Podszedł na palcach, stanął niepewnie u wezgłowia. Patrzył na Polka z dziwną ciekawością i lękiem.<br>- Ale ciebie zaprawili, jedry ich pałki.<br>- Mh.<br>- Oni też dwa dni do szkoły nie przychodzili. Strupla to nawet stary do miasta woził.<br>- A jaki dziś dzień?<br>- Nie wiesz? Piątek.<br>- To ten sam?<br>- Jaki?<br>- Nie, nic... Myślałem... Myślałem... - Polek nie dokończył, zmęczony. Kajaki siadł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego