Typ tekstu: Książka
Autor: Filar Alfons
Tytuł: Śladami tatrzańskich kurierów
Rok: 1995
Krzeptowskiego całonocny marsz był fraszką, ale dla Wandy
to wysiłek nielada. Wiedział o tym Józek, ale cóż mógł
poradzić? Częściej tylko odpoczywali i zabrał jej plecak, żeby
nie nosiła żadnego ciężaru. Wanda wytrzymała tę męczącą
drogę i zdążyli na pociąg w Rożniawie. W godzinach
popołudniowych wysiadali na dworcu w Budapeszcie.
Pierwsze kroki skierowali do umówionego z Fietowiczem
miejsca, którym była Piwnica Matysza . Siedzieli tam ze dwie
godziny. Nagle Józek uprzytomnił sobie, że przecież umówił się
w tej knajpie na dziewiętnasty dzień po wyjeździe z Budapesztu,
a był dopiero trzynasty. Zabrał więc swoją towarzyszkę do
hotelu Krakowitz. Gospodyni przydzieliła jej pokój i Wanda
Krzeptowskiego całonocny marsz był fraszką, ale dla Wandy<br>to wysiłek nielada. Wiedział o tym Józek, ale cóż mógł<br>poradzić? Częściej tylko odpoczywali i zabrał jej plecak, żeby<br>nie nosiła żadnego ciężaru. Wanda wytrzymała tę męczącą<br>drogę i zdążyli na pociąg w Rożniawie. W godzinach<br>popołudniowych wysiadali na dworcu w Budapeszcie.<br> Pierwsze kroki skierowali do umówionego z Fietowiczem<br>miejsca, którym była Piwnica Matysza . Siedzieli tam ze dwie<br>godziny. Nagle Józek uprzytomnił sobie, że przecież umówił się<br>w tej knajpie na dziewiętnasty dzień po wyjeździe z Budapesztu,<br>a był dopiero trzynasty. Zabrał więc swoją towarzyszkę do<br>hotelu Krakowitz. Gospodyni przydzieliła jej pokój i Wanda
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego