Teraz ten odblask zmatowiał, jakby ktoś przysłonił źródło tajemniczego światła. Potem nagle przeciwległą ścianę zalał jasny potok blasku.<br>Paragon przylgnął plecami do wilgotnej ściany.<br>Czuł, jak mu serce zamiera, a ściśnięte gardło hamuje oddech. Jeszcze raz obejrzał się na Mandżara. W półmroku ujrzał tylko jego błyszczące i wytrzeszczone strachem oczy. Pierwszy krok był chybotliwy, niepewny, jakby stopa napotkała grzęzawisko, dalsze nabrały sprężystości. Posuwał się wolno wzdłuż ściany, szorując plecami mokry, chropowaty mur. Za sobą czuł oddech Mandżara.<br>Naraz drgnął, zatrzymał się. Przed sobą ujrzał urwisko, w głębi, na dnie wielkiej, okrągłej groty, klęczała jakaś postać. W pierwszej chwili nie poznał jej, gdyż